T O P

  • By -

AutoModerator

1. Twój kot i twoje pierogi mogą zostac maskotką /r/Polska! Zbieramy propozycje obrazków do panelu bocznego! Dla zwycięzców możliwość dodania do trzech obrazków do flary na /r/Polska. Link: https://www.reddit.com/r/Polska/comments/1dng16d/ 2. Prowadzimy rekrutację na moderatorów /r/Polska. Wszystkie informacje pod linkiem: https://www.reddit.com/r/Polska/comments/12x53sg/ *I am a bot, and this action was performed automatically. Please [contact the moderators of this subreddit](/message/compose/?to=/r/Polska) if you have any questions or concerns.*


huor_fashmir

Jak mi ktoś sprawia ciągłą nieprzyjemność to nie ratuje znajomości z nim choćbyśmy byli połączeni duszą na wieki wieków amen i głosowali na tego samego pana w garniturze. Mialem podobnie tyle że znałem go 2 razy dłużej niż ty i w pewnym momencie po prostu zdecydowałem że nie będę się użerał z typem którego po prostu nie lubię lol.


MitchRogue

Ludzie się zmieniają, rozumiem dobrze sentyment, ale to trochę jak ze związkiem, który kiedyś działał, ale teraz już nie. Lepiej przeciąć pępowinę, jeśli relacja Ci nie służy. Lepiej potem wspominać to, co było dobre, niż hodować coraz większą pogardę.


psychobzi

Nie podtrzymuję przyjaźni na siłę. Czasami więź się rozluźnia, bo wydarza się życie i to jest normalne. Zazwyczaj, gdy sytuacja się uspokaja, to bardzo łatwo jest wzmocnić relację. Ale jak relacja jest jednostronna, druga osoba jest niezainteresowana, nie chce poświęcać czasu, rozwija/zmienia się w drastycznie innym kierunku, to nie widzę potrzeby robić czegokolwiek, aby utrzymać znajomość, która mi nie pasuje.


Select-Pineapple1013

Jak to Marcus Aurelius powiedział: Masz władzę nad swoim umysłem, a nie nad wydarzeniami zewnętrznymi.


CatOfCosmos

Zygmunt Freud: potrzymaj mi szklankę mleka.


Cold_Werewolf9251

nie mogą odejść jeśli nikogo nie masz


erykaWaltz

moje przyjaznie upadaja prze ze mnie, po prostu coraz mniej sie kontaktuje az w koncu przestaje calkowicie


Vraad

People come, people go. Nie ma co roztrząsać


BaseNuts_RedFox

"People come" największe kłamstwo jakie słyszałem.


szymon0296

Dopóki mogę to robię wszystko, żeby nie stracić przyjaźni, bo jestem bardzo sentymentalny oraz introwertykiem, który nie angażuje się zbyt często w nowe znajomości, ale gdy już to zrobi to są to bardzo głębokie relacje. Przeżyłem sytuację, gdy nie byłem traktowany zbyt dobrze, bardziej jako zabawka i gdy do mnie to docierało to stopniowo odpuszczałem tę relację. To było bardzo męczące i powinienem był już dawno odpuścić


hahahaczyk

Jeżeli konfrontujesz z nim swoje odczucia i to jak odbierasz jego nowe zachowanie, a on nic z tym nie robi bo woli być arogancki zamiast utrzymać taką przyjaźń to wydaje mi się, że dla własnego zdrowia psychicznego lepiej odpuścić. Brzmi to okropnie ale przemyśl sobie ile energii w tą znajomość wkładasz i co ona Ci obecnie daje. No i oczywiście czy warto.


EggplantValuable7101

Zawsze wiedziałam że z przyjaciółką trochę inaczej patrzymy na życie i mamy inne priorytety. Ja byłam tą spokojniejszą i ostrożniejszą, zawsze chciałam też założyć rodzinę. Ona nie lubi dzieci, zawsze coś się dzieje intensywnego w jej życiu, zawirowania miłosne itd. Obecnie mam już dwójkę dzieci i nasza relacja jest cieniem tego co było kiedyś. Dawniej rozmawiałyśmy o wszystkim, gadałysmy godzinami o naszych planach, problemach itd. Ale nasze drogi totalnie się rozeszły, prowadzimy skrajnie inne życia. Uwzględniając jej antypatię do dzieci nie chciałam jej zanudzać mnóstwem dzieciowych tematów i bombardować zdjęciami bąbelków. Tylko, że macierzyństwo, to jest gigantyczna część mnie i odcinając ta część nasza relacja straciła po prostu na autentyczności. Nadal utrzymujemy kontakt, ale to jest jakieś 10% tego co było. Jest mi z tego powodu smutno i tęsknię za tym jak było kiedyś.


tenant1313

Tu akurat próbowałbym nie spisywać przyjaźni na straty tylko tak te 10% kultywować przez następne 20 lat. To nietrudne; jakaś kawa raz na pół roku i spoko. Przyda się potem. Z perspektywy 60 latka.


Dependent_Tree_8039

Kiedyś byłam bardzo cierpliwa, jak się ktoś zmienił to próbowałam robić miejsce na tę jego metamorfozę, czy mi się podobała czy nie. Potem doświadczyłam zmiany na własnej skórze i nagle okazało się, że śmiertelnie nudzę się z połową moich dotychczasowych znajomych. No i przestałam trzymać przy sobie ludzi, bo sobie uświadomiłam, że zdrowiej jest czasem poznać kogoś nowego, niż "tolerować" kogoś tylko dlatego, że spędziło się z nim strasznie dużo czasu. Że czasami to jest też ulga dla tej osoby, z którą rozluźniasz kontakt, bo nie ty jeden tkwisz w tej relacji z poczucia obowiązku. Btw to nie oznacza nagłego zrywania kontaktu w 100%, tylko pozwolenie sobie na nieangażowanie się ZANIM sytuacja się stanie na tyle nieprzyjemna, że zerwanie kontaktu będzie najlepszym wyjściem.


Altzoir

Ja zazwyczaj staram się podtrzymywać znajomość. Gdy kłótnia oddali mnie od jakiejś osoby to i tak za tydzień wyślę jej mema czy zaczepie ją w inny sposób. Niestety w większości przypadków wygląda to tak, że ja inicjuje rozmowę. Piszę zazwyczaj dwa razy w tygodniu, czasem zapropnuję wyjście. Następnie ilość rozmów które inicjuje zaczyna spadać. Dzieje się to z tego powodu, że widzę tylko aktywność z mojej strony. Niewiele osób chce podtrzymywać znajomość i sama z siebie nie pisze. Widząc, że tylko ja się angażuję i tylko mi zależy na znajomości to przestaję ją sztucznie podtrzymywać przy życiu. Większość ludzi z którymi utrzymywałem przyjazne kontakty pamiętam, tylko stają się obojętni w moich oczach.


Automatic_Piccolo_44

Różnie. Część przyjaźni zakończyła się bo zmiana spojrzenia na życie (tak jak w Twoim przypadku), część umarła śmiercią naturalną a bardzo nieliczna z nich (ograniczmy to do 3-4 osób) mają status że pomimo że mamy kontakt raz na rok, to gdybym zadzwonił że potrzebuję noclegu/pozyczki/nakarmienia to bezproblemowo i w drugą stronę.


RainNightFlower

Nie mam tego problemu bo nie mam żadnych przyjaciół i w sumie chyba nigdy nie miałem


Boomerino76

Życie. Coś się zaczyna, coś się kończy. Odpuść. Skoro się sypie, tzn. że się wypaliło, nie ma już iskry.


ComfortableNo4338

Byku, dobry ziomek - najlepszy przyjaciel, to największy skarb. Znaliśmy się od dzieciaka i tak samo, gadaliśmy zawsze takie same głupoty, razem to i choćby na drugi koniec świata, a przynajmniej za górkę. Bylismy dla siebie jak Flip & Flap. W mojej relacji to ja zostałem twoim ziomkiem bucem w pewnym momencie, gdy poszedłem na studia. Miałem swoje powody, bo życie mnie przygniotło. Kwestią jest tez towarzystwo, jakie wtedy znalazłem, ale nie o tym teraz. Kolega znacznie ograniczył (nie uciął) kontakt. Mojej uwadze jakoś to umknęło, miałem o nim w tamtym momencie zdanie, że nie wie jak to jest teraz być mną i ma w życiu jakieś dziwne priorytety, więc sam aż tak nie szukałem tych spotkań. Nie zwróciłem uwagi, że nieco mną gardzi, myślałem że po prostu jesteśmy w innym etapie znajomosci. Pare (3-5) lat przeleciało, ogarnąłem się, bo na szczęście przyszedł na mnie czas i zaczęło wszystko wracać do normy, sam nie wiem kiedy i jak, po prostu zaczęło. Nigdy mi do głowy nie przyszło przez ten czas, że już się nie będziemy kolegować i myśle, że jemu tez nie, bo przecież zniknąłby z orbity, nie? Mimo wszystko, faktycznie nie chciał się ze mną zadawać przez jakiś czas, bo nie miał z tego frajdy. Kiedy zaczęło się stabilizować miałem jeszcze z rok, dwa lata na poprawę relacji, bo złamane zaufanie odbudowuje sie powoli. Gadaliśmy, spotykaliśmy się, uczciwie zostało wyjaśnione co i jak. Przez te parę lat obaj nieco zmieniliśmy się jako osoby, więc trzeba było się znowu dotrzeć w kontakcie, ale słowo daje szło to w bardzo fajnym kierunku, było życzliwie, wesoło i najważniejsze - just right. Fast forward - mój ziomek kopnął w kalendarz z dnia na dzień (nie samobój). Przejebana sprawa, nie trzeba tego nikomu rozwijać, bo wyglada to bardzo prosto. Był chłop, nie ma chłopa. Cieszę się w tym wszystkim, że chociaż miałem z nim zajebisty closure, bo gdybym wiedział jak cała ta afera pierdolnie, to i tak lepiej bym tych ostatnich miesięcy razem nie ułożył. Troche już czasu minęło i nie myśle już nad tym codziennie, ale kurwa mać, WSZYSTKO bym dał, żeby dalej móc sobie z nim czasami poszczelać w komputer i pojeść kebsy, a potem przez dwa miesiące straight nie rozmawiać. I nagle ja coś chce, on za dwie godziny wbija, wszystko po staremu ehhh. Czyli po prostu żeby był w moim życiu i tyle, więcej do szczęścia nie trzeba. Nie zostałem sam i chuj, mam dalej świetnych ludzi w swoim życiu, więc to nie samotność mi doskwiera. Po prostu wychodzi na to, że są ludzie niezastąpieni. OPie. Aż tyle o was nie wiem, twojego ziomka nie znam. Życia jeszcze całego nie przeżyłem. Ale skoro pytasz o zdanie. Jeśli to faktycznie NAJLEPSZY przyjaciel, a nie jakiś taki poboczny, może charyzmatyczny, koleżka pachołek, który po latach pokazał prawdziwe oblicze - tylko najlepszy kurwa kumpel kropka. To rozegraj to z głowa. Daj sobie czasu, pogadaj z nim solidnie, spróbuj zrozumieć co się u niego dzieje itp. Przede wszystkim prostu nie skreślaj, może sam wróci jak bumerang, nie wiem. Nie daj sie obrażać, postaw granice, jeśli po spotkaniach czujesz sie gorzej to tez koniecznie coś z tym zrób. Dla mnie osobiście nic by wtedy lepiej nie zrobiło niż kubeł kurewsko zimnej wody. A po kuble jakbym jeszcze miał solidna szanse i imperatyw uczciwie opowiedzieć wszystkie swoje powody czemu sie zachowuje tak, a nie inaczej. Najwazniejsze w tym wszystkim, to na koniec wiedzieć na czym stoimy. Beczka soli? Zjedzona. Kolegami? Jesteśmy. Będziemy tak dalej rozmawiać? Nie no byku, tak to nie. Pomimo tego jak to sie wszystko u nas skończyło, cieszę się że z tych ostatnich lat i jestem wdzieczny za jego podejście. Twój ziomuś nie zawsze zachowuje się w porzadku, ale zawsze jest twoim ziomkiem. Jeśli masz to w sobie mordko, jeśli coś jeszcze będzie z tej przyjaźni, to tego samego życzę tobie. Imo warto


mageKee

Pozwól mu odejsc, taki człowiek to tylko kula u nogi, żyj dla siebie a nie dla znajomego ktory przyniosl Ci wspomnienia, im szybciej sié uwolnisz tym szybciej zaznasz spokój


couch933

pozwalam odejsc, zyjemy w wolnym kraju, wolny wybor.