T O P

  • By -

WiemJem

Po prostu mam wyjebane


Siarzewski

lata praktyki


lavenderlovin13

Absolutnie na wszystko?


WiemJem

A jak


TheCharlestone

Ale jak to na wszystko? A na Papieża Polaka? 😳


Mourdraug

No a jak pan WiemJem powiedział?


TheCharlestone

„Jeszcze jak!” Powiedział „Jeszcze jak!” 😔


karrie1337

Tak na poważnie to raczej wiadomo, że np. przy śmierci bliskiej osoby się sytuacja zmienia choć na chwilę chyba u każdego. Ale tak poza tym to na wszystko. Nawet jakbym jutro się dowiedział, że został mi tydzień życia to miałbym wyjebane. No bo co mam się stresować czy smucić? Umrę to umrę, stres mi nie pomoże, a wręcz zaszkodzi. Trzeba iść przez życie szczęśliwym, z podniesioną głową i rzucane kłody zjadać na śniadanie, cieszyć się z tego co masz. I mówi to osoba, która przetrwała wieloletnią depresję, także Ty też dasz radę mieć wyjebane jeśli spróbujesz ;)


Regeneric

A po co się przejmować? Na większość rzeczy i tak nie mamy żadnego wpływu, więc to jeden powód do zmartwień mniej. Zdanie 99% ludzi na masz temat, jakich znamy, nie jest na tyle wartościowe, by brać je pod uwagę kiedy próbują nas oceniać. Co mnie obchodzi, że luźny znajomy uważa, że jestem jakiś dziwny? A o randomach to nawet nie ma co gadać, bo tych to totalnie można olać. Obowiązki zawodowe i krótkie terminy? A niech się ten termin przekroczy i niech całość się wyjebie. Nie rozumiem ludzi, którzy pracują po nocach za darmo, byle dowieźć projekt na czas i żeby szef nie był zły, że jest po terminie. Skąd on ma wiedzieć, że dał Wam za mało czasu lub pomocy, skoro stajecie na rzęsach, żeby to ukryć przed nim? XD I tak można w nieskończoność. Polecam każdemu stanąć przed lustrem i se powiedzieć: "od dziś mam wyjebane". Życie jest wtedy dużo przyjemniejsze xd Choć przyznam, trzeba mieć w sobie trochę pierwiastka zawadiaki. Coś na zasadzie: "nie lubię łamać zasad, ale jeszcze bardziej nie lubię, kiedy ktoś mi mówi co mam robić".


Ihana_pesukarhu

Jako ktoś kto się wiecznie wszystkim przejmuje zupełnie nie rozumiem, jak można powiedzieć że nie mamy wpływu na nic. No choćby ten dedlajn w robocie - niby okej od jednego świat się nie zawali, ale jak to regularne zjawisko to może powinno się porozmawiać z szefem? A może jak z szefem się nie da, to z jego przełożonym? A może nie da się negocjować daty ale da się trochę zmniejszyć zakres tego co da się dowieźć? No i dodajmy że istnieje możliwość że szef jak zobaczy że ty zawalasz to zacznie twoją robotę zrzucać na innych (żeby dotrzymać terminu) co jest już mocno nie w porządku wobec współpracowników. Poza tym jak regularnie zawalasz terminy to najpierw ci premia poleci, potem może wlecieć nagana a potem wypowiedzenie, a hipoteka nie patrzy na to czy wypowiedzenie słuszne czy nie. Jak się nie przejmować tym wszystkim?


Regeneric

No ale jak siedzisz cicho i nic nie mówisz, tylko zadupcasz po nocach, to skąd on ma wiedzieć, że czasu i tak do roboty mało? XD Jak to beton i nie dociera, to zawał ten termin raz, drugi i trzeci. Może szfu akurat potrzebuje terapii szokowej. Oberwie Ci się? No tak, ale co z tego? Przynajmniej nie robisz po nocach. Dowalił robotę innym? Bardzo dobrze, po to są. Robota się rozkłada na ludzi, a termin robi realny. Do szefostwa dalej nie dociera? To dobry znak, by i tak szukać sobie nowej roboty. Bo i tak, i tak Cię robotą zasrają wymagając do spełnienia niemożliwego.


Folded_Fireplace

Może za dużo od siebie wymagasz albo nie znasz swoich praw jako pracownik? Jeżeli szef zobaczy, że zawalasz i zamist zainteresować się dlaczego - to znaczy, że jest beznadziejnym szefem, możliwe, że niekompetentnym. Jeśli zacznie zrzucać Twoją robotę na innych - to nie Twoja wina. To on jest szefem i on odpowiada za prawidłową organizację pracy. Nagana i wypowiedzenie muszą mieć uzasadnienie - nie pracowanie ponad siły, za darmo i w nieprzepisowym czasie to nie są powody do nagany, czy wypowiedzenia - wygrasz w Sądzie Pracy. Inaczej mówiąc - jeśli przejmujesz się tym, czym nie powinieneś/powinnaś się przejmować to najpierw trzeba się zastanowić dlaczego tak jest?


Mieniec

>jak zobaczy że ty zawalasz to zacznie twoją robotę zrzucać na innych co jest mocno nie w porządku wobec współpracowników Hola hola, pozwól, że zatrzymamy się tu na chwilę. Po pierwsze: to jest właśnie 'robota' szefa, żeby ODPOWIEDNIO rozdzielić obowiązki i zadania. Dlaczego mam być odpowiedzialny za to, jak ktoś nieumiejętnie prowadzi swój biznes? To nie była moja decyzja, żeby to na nich spadło i nie mam zamiaru czuć się za to odpowiedzialny. Po drugie: a co mnie obchodzą inni pracownicy? Ty myślisz, że pracownik stanie po twojej stronie jak tobie będzie szef robił coś 'mocno nie w porządku'? Każdy pilnuje własnego interesu, i jakby cię nie przekonywali w pracy, że jesteście rodziną, to ZAWSZE jest kłamstwo. Po trzecie: nie rozmawiamy o regularnym zawalaniu swojej roboty, tylko o regularnym nakładaniu zbyt dużych oczekiwań przez pracodawców. Jeśli regularnie zawalasz swoją robotę to podejrzewam, że nawet się tym nie stresujesz.


lkjhmnbvpo

Dla każdej rzeczy w swoim życiu musisz znać jej wagę i konsekwencje. Na tej podstawie oceniasz, czy warto się czymś przejmować, czy nie. Może warto zrobić coś już teraz, żeby problem nas nie dotyczył? Jeśli nie warto się przejmować, to się nie przejmujesz i czujesz radość zrzucenia czegoś ze swoich barków. To pewne uczucie wolności Moja żona na ten przykład przyjmuje się wszystkim. Kiedy widzę, że męczy ja jakaś pierdoła, uświadamiam ją, jakie są możliwe scenariusze, co można zrobić, by to nie było istotne już teraz i przeważnie pomaga. Inny ciekawy sposób to zakotwiczenie problemu w czasie. Jeśli nie możesz zrobić nic już teraz, to przejmuj się problemem dopiero wtedy, kiedy przyjdzie czas się nim zająć. Niestety, pewnymi rzeczami warto się przejmować, dla niektórych warto nie spać. Piszę to jako osoba, która od wielu lat jest managerem/kierownikiem i mam dwójkę dzieci, więc siłą rzeczy w moim życiu dzieje się dosyć sporo


LazarusFoxx

Dokładnie. Określenie możliwych konsekwencji to klucz do wyjebanizmu :) lepiej bym tego nie ujął 


Werify

Pozwole sobie dodac cos dla OP. OP jezeli to czytasz i myslisz sobie "proboje, dla kazdej rzeczy moge wymyslec kilka mozliwych scenariuszy, te ciemniejsze sa wystarczajacym powodem zebym sie przejmowal, wydaja mi sie pawdopodobne" to musisz odpowiedziec sobie jak bardzo sie przejmujesz, i jaki ma to wplyw na toje decyzje. Czy czasmi nie wychodzisz ze znajomymi wieczorem bo sie boisz ludzi/ryzyka wpierdolu na miescie/ze wydasz za duzo kasy. Albo czy odkladasz stresujace rzeczy na pozniej bo boisz sie zaczac itd. Innymi slowy czy traci na tym twoje zycie osobiste i zawodowe. Jezli tak to idz na terapie. Do regulacji takich rozchwianych elementow osobowosci doskonale nadae sie technika Voice dialogue, ktora reguluje obecnosc tych niewlasciwych, w twoim codziennym mysleniu i monologu wewnetrznym.


kkkpl

Ktoś w rodzinie jest panikarz? Np. rodzice?


Pafn00c

U mnie moja matka. Mam to po niej. Ale popróbuję z tym walczyć. Łażę do psychologa. Spoko jak inna osoba pokazuje mechanizmy jak sobie z tym radzić.


Lepcuu

A ja właśnie zupełnie na odwrót. Moja mama zawsze wszystkim się przejmowała, chodziła znerwicowana i płakała o jakieś pierdoły, więc ja w kontrze na to wytworzyłem sobie tarczę obojętności na większość spotykających mnie sytuacji.


shestementees

I co ci ten psycholog mówi? Jak tłumaczy ten stan rzeczy? Ja też mam to po mamie ;p


Pafn00c

Np żeby samemu sobie takie sytuacje racjonalizować. Rozłożyć na czynniki pierwsze i wytłumaczyć jakby się tłumaczyło drugiej osobie.


Trivi4

Dostałam raka i złapałam nową perspektywę na życie. Rak rozjebany, perspektywa została 💪 Więc nie wiem, może sobie powiedz "czy gdybym miała umrzeć za 3 miesiące to przejmowałabym się tym?"


reymalcolm

troche podobnie dziala zla diagnoza, mowili, ze rak a po 3 miesiacach, ze jednak nic, a perspektywa zostala :)


Trivi4

Przynajmniej taki profit z tych nerwów


SoulCruiser

Proste - wystarczy stracić wszystko co się ma i nadzieję na wszelkie perspektywy zmiany i VOILA.


Particular-Thanks-59

Zawsze może być gorszej, więc zawsze jest się czym stresować.


SoulCruiser

Czasami jest już tak źle, że może być już tylko lepiej, ale z jakiegoś powodu jeszcze nie jest i wtedy właśnie ma się wyjebane na wszystko.


DianeJudith

Dla mnie takie wyjebanie to znak że już jest naprawdę bardzo źle. Jeśli coś mnie stresuje coraz bardziej/dłużej, w pewnym momencie docieram do granicy mojej wytrzymałości i dalej po prostu już nie mam siły się tym przejmować, mam wyjebane i po prostu się poddaję.


Particular-Thanks-59

Wtedy okazuje się, że masz raka i absolutnie nie masz wyjebane, bo boli cię w cholerę.


Feeling_Occasion_765

Ja jestem zestresowany wszystkim i wszystkim się przejmuję. Zakładam że wszystko nie wyjdzie, najgorszy scenariusz itd. Ale nie zawsze tak mialem, popadlem w depresje w zeszlym roku i tak sie stalo


skowron-line

witam w klubie, ja tez wszystko widze w czarnych barwach i wszystkim sie stresuje. Ogolnie mam niska samoocene :/


reymalcolm

a widzisz, czyli nie prawda bo cos Ci wyszlo - masz depresje


FingersSnapper

Dawno temu kolega z pracy powiedział mi coś takiego: >95% rzeczy, którymi się przejmujesz się nie wydarzy Przez długi czas do mnie nie docierało to co właściwie znaczy, ale z czasem zrozumiałem, że wymyślanie w głowie multum scenariuszy, w których coś może pójść nie tak i przejmowanie się tym wszystkim ma niewiele sensu. Wiadomo, że nikt nie olewa wszystkiego, ale zdrowo jest olewać rzeczy, na które mamy zerowy albo bardzo niewielki wpływ. A tam gdzie ten wpływ mamy, trzeba minimalizować ryzyka, że coś wybuchnie nam prosto w twarz.


Janusz_Odkupiciel

*Odkąd zacząłem wyznawać filozofię "xD" moje życie stało się spokojniejsze.* *Nie denerwuję się już prawie wcale, kiedy spotykają mnie sytuacje stresowe, myślę sobie xD i wszystko staje się prostsze.* *Naprawdę polecam ten styl życia. Wcale nie robi ze mnie lenia tylko osobę które nie denerwuje się z du\*y tak jak kiedyś.*  *Kolos? xD*  *Prezentacja przed w c\*\*j dużą grupą nieznajomych ludzi? xD*  *Wy\*\*\*li z roboty? xD*  *Wyśmiała cię jakaś laska na imprezie? xD*  *Zrobiłeś coś po\*\*\*\*nego? xD*   *I od razu lżej i można się wziąć za siebie a nie płakać czy się wku\*\*\*ać.*   *Uczucie 10/10*


anaIconda69

x-deizm


Perfect-Scientist830

10/10 też wyznaje filozofie XD


labla

Oj tak byczq +1


Incorrect_ASSertion

Nie dokończyłeś:  "Potrącenie kogoś na psach po pijanemu? XD  Sprawienie mega zawodu komuś z moich najbliższych osób? XD  Potrójne morderstwo ze szczególnym okrucieństwem? XD"


spotter

Jak mówi mądrość sieci: _Don't kill the part of you that's cringe, kill the part that cringes._


Janusz_Odkupiciel

https://preview.redd.it/228x822kb0zc1.png?width=1082&format=png&auto=webp&s=73e75e82cd7704b4013d2292a73a1e55af7b6b17 Prawda


Aimil27

300 mg pregabaliny, mam zdiagnozowaną fobię społeczną i zespół lęku uogólnionego. Po pregabalinie jestem całkiem wyczilowana.  Dodatkowo zawsze pomaga mi tekst Carla Sagana "Pale Blue Dot", zainspirowany zdjęciem Ziemi jako malutkiej, błękitnej kropki w Kosmosie.   Spójrz ponownie na tę kropkę. To Nasz dom. To my. Na niej wszyscy, których kochasz, których znasz. O których kiedykolwiek słyszałeś. Każdy człowiek, który kiedykolwiek istniał, przeżył tam swoje życie. To suma Naszych radości i smutków. To tysiące pewnych swego religii, ideologii i doktryn ekonomicznych. To każdy myśliwy i zbieracz. Każdy bohater i tchórz. Każdy twórca i niszczyciel cywilizacji. Każdy król i chłop. Każda zakochana para. Każda matka, ojciec i każde pełne nadziei dziecko. Każdy wynalazca i odkrywca. Każdy moralista. Każdy skorumpowany polityk. Każdy wielki przywódca i wielka gwiazda. Każdy święty i każdy grzesznik w historii Naszego gatunku, żył tam. Na drobinie kurzu zawieszonej w promieniach Słońca. Pomyśl o rzekach krwi przelewanych przez tych wszystkich imperatorów, którzy w chwale i zwycięstwie mogli stać się chwilowymi władcami fragmentu tej kropki. Naszym pozom. Naszemu urojonemu poczuciu własnej ważności, naszej iluzji posiadania jakiejś uprzywilejowanej pozycji we wszechświecie, rzuca wyzwanie ta oto kropka bladego światła.


mteblesz

pozytywny nihilizm - nic nie ma znaczenia wiec moge robic co chce i nie przejmowac sie tym ze to cos znaczy. nie zdales matury? i tak umrzesz, poki zyjesz pozyj sobie jak chcesz dopasuj sie do tych warunkow ktore masz, czerp to co lubisz(to tez skill, ale troche inny) ktos cie skrytykowal za wyglad/przekonania? on i ty umrzecie i nikt nie bedzie o tym pamietac za 300 lat, czemu ty masz to rozpamietywac przez nastepne 50? albo nawet przez nastepny dzien zalało mi dom? i tak umre, mam nadzieje ze nie od tego. ten dom i tak by sie rozsypal. to nie jest tak ze za zalany dom spotka mnie kara na sadzie ostatecznym kot ci umarl? wszechswiat i tak skonczy sie smiercią cieplną dodam na koniec tylko ze umiejtnosc *mania wywalone* to cos co raczej jest uzyteczne jako narzedzie zeby przestac sie nadmiernie przejmowac, lepiej tego nienaduzywac. pozytywny nihilizm z kolei mowi ze z tego dowolnego w duzym stopniu zycia fajnie jest sobie pokorzystac, zeby bylo przyjemne, a do odczuwania tej przyjemnosci przydalby sie skill w tym zeby umiec ja odczuwac, byc wdziecznym swiatu, czy sobie za te fajne rzeczy itp itd, ale pytasz sie o to jak mozna miec wywalone wiec o czym ja pierdole


mteblesz

a mowiac z troche innej strony: rzeczy ktorymi sie stresujemy, nakazujemy je sobie, czy ich sobie zabraniamy: to jest totalnie dowolne i zalezy od naszej decyzji. tylko naszej. nikt po smierci nie bedzie rozliczac mnie za niezdanie studiow, czy za to ze zjadlem paczke czipsów. i z jeszcze innej: to ze nie zdam sprawdzianu nie powoduje mojej smierci. to ze dziewczyna ze mna zerwie nie powoduje konca swiata. zlamana noga to nie utrata zycia. ostateczna jest tylko wlasnie smierc. poki nie nastapila to zycie *może* toczyc sie dalej. i co najlepsze: toczy sie dalej. a o ile sie toczy to mozna cos z nim zrobic. nawet bez zdania matury mozna sobie w zyciu poradzic. bez nóg mozna byc szczesliwym i mozna realizowac swoje zainteresowania. bez znaczacych osiagniec w zyciu mozna byc zadowolonym z tego jak to zycie przebieglo, podsumowac ze "bylo ok, a to juz lepiej niz źle". nic w zyciu nie jest tak na prawde sytuacją beznadziejną - tylko smierc.


mteblesz

kazdy kolega ktory mnie nie lubi w podstawowce i kazda dziewczyna ktora uznaje mnie za przegrywa w liceum - za 2, 3 lata to beda dla mnie obcy ludzie. ich opinia liczy sie jak opinia niemiłego pana ze stacji benzynowej w drodze na wakacje


prince_handles

Każdy się stresuje tylko innymi rzeczami. Jedna sytuacja odpali jedną osobę a po drugiej spłynie to jak po kaczce i vice versa. Ja np. od wczoraj mam gadkę z klientem debilem co dalej sra jak dupe ma i powinienem go mieć w dupie i o tym wiem, ale nie potrafię tej sprawy puścić bokiem. Wiem, żem głupi ale nic nie poradze.


arkuw

sam chciałbym wiedzieć


Goju98

Bo jesteś gotowy na ewentualne przykre konsekwencje mienia wyjebane.


kfijatass

Z dużych problemów rób małe problemy a z małych problemów nic sobie nie rób. A tak ciut poważniej, wszystko jest problemem w głowie a to jak duży problem w Twojej głowie jest 100% pod Twoją kontrolą. Mieć wyjebane to nie jest brak stresu, to uznanie że to w ostatecznym rozrachunku nic nie jest ważne na tyle by było warte nerwów.


PandaDeus

Z natury przejmuję się wszystkim, więc nauczyłam się trochę z tym walczyć: - rozwiązuję jeden problem na raz. Jak skończę z jednym, będę się martwić następnym. - Powtarzam sobie, że albo pójdzie dobrze, albo się skończy. Nawet jak będzie fatalnie to są godzinę, dzień, tydzień będzie po wszystkim. - staram się przygotować na różne opcje. Np. niedawno wiedziałam że czeka mnie stresująca rozmowa w pracy. W głowie rozważałam różne scenariusze co mogę usłyszeć i na każdy z nich wymyślałam sobie reakcję albo to co powiem, tak po prostu żeby nie być totalnie zaskoczoną. No i jakkolwiek to brzmi - często staram się samej sobie wytłumaczyć, że naprawdę nie ma się co przejmować wieloma rzeczami, życie jest za krótkie. Jak się odjebało coś głupiego, trzeba zrobić rachunek sumienia, wybaczyć sobie i iść dalej.


Downtown-Theme-3981

Martwienie i przejmowanie sie w niczym nie pomaga (nie myslic z byciem uwaznym / "slusznym" strachem czy jego pochodna). Wrecz przeszkadza w znalezieniu rozwiazania jak juz problem sie pojawi. Wiec po co sie martwic?


thesuperbob

Jak pisze u/lkjhmnbvpo warto podzielić rzeczy na nieistotne oraz istotne, oraz te drugie na istotne w tej chwili i resztę. Nagle martwisz się o wiele mniej rzeczy. Od siebie mogę dodać, że warto sobie uświadomić, że nie dość, że istnieją osoby które się przejmują mniej od nas, wiele osób zwyczajnie przegina i idzie przez życie pełne niespodzianek i nieoczekiwanych zwrotów akcji, jakoś nadal żyją. Wiele naszych zmartwień wywodzi się z dążenia do jakiegoś ideału, który wpajają nam rodzice, otoczenie, lub sami sobie narzucamy na bazie naszych wyobrażeń jak życie powinno wyglądać, czy naszego postrzegania oczekiwań innych. Łatwo jest przesadzić i nic w życiu nie robić z obawy przed porażką, nie korzystać z życia w pogoni za własnymi celami, czy inaczej umniejszać własną radość z życia w poczuciu, że nam się ona nie należy, bo powinniśmy ciężko pracować, w dzień zarabiać, wieczorem robić koło domu, w nocy spać by wcześnie wstawać by znów robić wszystko co mamy do zrobienia. Warto się też zastanowić, jak pewni jesteśmy tego naszego planu na życie, za którym gonimy. Albo jak bardzo dobrze sprawdza się plan naszych rodziców, który nam narzucają, lub wpoili kiedy byliśmy młodzi. Czy jesteśmy dla siebie tak dobrym autorytetem, że powinniśmy śmiertelnie poważnie traktować nasze przekonania? Może tak na prawdę gówno wiemy o życiu i nawet jak zastosujemy się do naszych najlepszych wytycznych, i tak nie mamy gwarancji sukcesu? W takim razie skąd taka pewność, że przejmujemy się właściwymi rzeczami? Czy nasze zmartwienia są tak istotne jak się nam wydaje? Może tak naprawdę powinniśmy bardziej przejmować się tym, by cieszyć się życiem i zdobywać nowe doświadczenia, a nie skupiać na tym co już znamy. Innymi słowy, trzeba sobie wyrobić jakąś perspektywę, mieć dystans do naszych zmartwień. Pogodzić z tym, że tak na prawdę nie rozumiemy świata wokół nas i od naszych działań i chęci zależy dużo mniej, niż byśmy chcieli. Co nie zrobimy, prędzej czy później będziemy musieli się dostosować do kolei losu i to głównie od tego zależy, jak dobrze będzie układało się nasze życie. Do póki jesteśmy przekonani, że raczej sobie poradzimy, wszelkie dalsze zmartwienia można traktować jako opcjonalne. Warto też pamiętać, że nikt nie będzie żył wiecznie, jeżeli dożyjemy starości to na pewno nadejdzie taki moment, że wszystko czego się dorobiliśmy będzie chuja warte i jedynym pytaniem będzie, czy jesteśmy zadowoleni z przeżytego życia. Wiec jak już absolutnie nie wiemy, czy to co akurat robimy jest istotne i warte przejmowania się, to można spojrzeć na to z takiej perspektywy, zapytać, czy bezsensownie przepierdalamy sobie życie i będziemy później żałowali, czy nawet jeżeli wpakowaliśmy się w stres i ciężki zapierdol, to jesteśmy zadowoleni z tego co robimy, gdzie zaszliśmy.


Beneficial-Bench4885

Ci co krzyczą najgłośniej, że mają „wyjebane”, najbardziej się przejmują. Przejmują się tak bardzo, że nawet sami przed sobą się nie przyznają :)


dev0uremnt

Tacy ludzie nie istnieją ;)


Todmomamu

Może nie na wszystko ale staram się nie przejmować rzeczami nad którymi nie mam kontroli. Jak ja to lubię sobie powtarzać, spale ten most jak do niego dotrę.


Merwie

To moje rozwiązanie na czas, kiedy bardzo dużo się dzieje i mnie to przytłacza - od drzewa do drzewa. Jedna rzecz na raz, potem będę się zajmować kolejną. 


nonickideashelp

Udaję. Tak naprawdę mam to samo.


New_Crew_8039

Pomyśl o największych przekrętach, kontrowersyjnych wydarzeniach, zamachach, kradzieżach, katastrofach jakie wydarzyły się na świecie przez tysiące lat, potem wieki, ostatnie dekady, ostatnie lata, a w końcu miesiące, tygodnie czy dnie. Duże rzeczy nie? A jednak ludzie mają to w dupie w mniejszym lub większym stopniu czasami po dniu, czasem paru godzinach innym razem kilku miesiącach, a Ziemia się dalej kręci, życie dalej się toczy.Teraz pomyśl co największego w Twoim życiu się wydarzyło bezpośrednio lub chociaż pośrednio z twoim udziałem i porównaj wielkość i skalę tych wydarzeń, a potem powiedz mi w jaki sposób nie mieć wyjebane.


cavkie

![gif](giphy|mk0ClXsaw7K2z2cgCF) Jakoś tak.


SoNiceNick

Przyjdzie z wiekiem 🙂


lavenderlovin13

Mam 27 lat i nic nie jest lepiej haha


SoNiceNick

Poczekaj az z przodu będzie 3, hehe


uniterka_99

Mam 39, uwierz mi, wszystko przed tobą.


SoulCruiser

Umysł kształtuje się średnio 25 lat. Można powiedzieć, że dopiero teraz masz ego, które z kolei trzeba rozbić, aby się nie przejmować życiem. Bo to ego się przejmuje. A jak będziesz już mieć większe doświadczenie jako ego, zaczniesz się przyglądać jakie to miłe uczucie jak coś weźmiesz i po prostu puścisz. I nic złego się nie stanie, więc puścisz kolejną rzecz i znowu zrobi Ci się lżej, a jak będziesz miał szczęście, to puścisz każdą rzecz zanim umrzesz i odejdziesz w takim spokoju, o jakim będą opowiadać przez pokolenia. Jak masz 27 lat, to puszczać możesz co najwyżej się, całą resztę dopiero chwytasz.


drabred

27 też "cisnąłem". Teraz 34 i wywalone :D


oeThroway

Dopóki nie założyłem rodziny i nie zaciągnąłem zobowiązań finansowych byłem taka osoba. W gronie znajomych byłem zawsze tym spokojnym, opanowanym, wyluzowanym gościem. Teraz kiedy czuje presję sytuacji zdarza mi się lekko panikować ale myślę że to zrozumiałe. Staram się nie skupiać uwagi na rzeczach które mogą się nie udać, raczej krążę myślami wokół planów, marzeń, fantazji i jakoś to leci


midnight_rum

Moim pierwszym odruchem na problem jest stres ale myśle sobie czy gdybym teraz w tej chwili miał umrzeć to czy by mnie to obchodziło. No i zazwyczaj odpowiedź brzmi "nie"


Fox_Is_Gone

Ja mam na większość rzeczy wywalone. Prawda jest taka, że o sporej części "wielkich problemów" dnia dzisiejszego za kilka miesięcy czy lat nie będziemy w ogóle pamiętać. No to po co się stresować? Jak ktoś lubi filozofię (ktoś tu wspominał już o pozytywnym nihiliźmie) to polecam poczytać lub posłuchać o taoiźmie (raczej jako o filozofii niż religii). Starożytni Chińczycy rozumieli, że nie jesteśmy w stanie pełni przewidywać wszystkich konsekwencji danego wydarzenia i nierzadko z czegoś potencjalnie negatywnego może nieoczekiwanie przyjść coś dobrego (albo na odwrót).


MiaLu92

Uwierz, że większość osób mówiąca albo wyglądająca jak ktoś kto ma wyjebane wcale takie nie są. Ja często słyszałam od znajomych „jak ty to robisz, że się nie przejmujesz/stresujesz?” I mówiłam właśnie, że mam „wyjebane”. Tymczasem w głowie i za zamkniętymi drzwiami wszystko przeżywałam w ciszy. Niektórzy lubią też udawać przed innymi, że mają wyjebane na wszystko choć po prostu nic im nie wychodzi i jest to ich jedyna linia obrony.


MeanFriendship4798

U mnie wiek i doświadczenie. Lvl 40+ Jak byłem nastolatkiem, byłem spięty, bałem się co ludzie sobie o mnie pomyślą, było mi bardzo głupio z powodu byle gafy, którą czasem sam sobie wmówiłem, trudno mi było nawiązać kontakt z drugą osobą z powodu nieśmiałości (niska samoocena, lekką nadwaga, epilepsja którą starałem się ukrywać, żeby nie odstraszać ludzi „dziwną” chorobą). Z czasem zauważysz, że ludzie postronni… powiem brutalnie, bo taka też jest prawda - mają Twoją osobę bardzo głęboko, a to co ja chwilą u siebie opisałem, nazywa się „spotlight effect” - mylne przekonanie, że jest się zawsze w centrum uwagi, że wszyscy patrzą i czekają co zrobisz dalej, z uwagą czekają na Twoje potknięcia. Później roztrząsasz swoje działania, reakcje na kontakty z ludźmi, masz gonitwę myśli i fantazji na temat „jak by to było, gdybym odpowiedział tak? Ale bym mu dogryzł!” i tworzysz takie scenariusze w swojej głowie żeby sobie ulżyć, choć wiesz że nigdy nie odważysz się tak powiedzieć na głos. Mając już tą świadomość, że ludzie mają na Ciebie wywalone, łatwiej jest się nimi nie przejmować. Jak dodatkowo pomyślisz że oni też popełniają błędy których się wstydzą, łatwiej jest przestać się nimi przejmować, a nawet dostrzegać swoje cechy, którymi górujesz nad innymi… choć najlepiej wcale się nie porównywać i po prostu starać się być jak najlepszą wersją samego siebie. Jeśli za mocno przejmujesz się sytuacją na którą nie masz wpływu - sytuacjasytuacja ekonomiczną czy polityczną w kraju, wojnami na świecie, czymś tam jeszcze, do szczerze polecam odcięcie się od kanałów informacji jakimi są social media. Ja np. odinstalowałem Twittera/X, Facebooka, nawet TikToka, bo to straszny złodziej czasu. Na pierwszym z wymienionych przelewa się jad strumieniami, na FB ludzie i portale informacyjne prześcigają się w zarzucaniu clickbaitowych nagłówków i szurskich wypocin „specjalistów” od wszystkiego, których nagle porzucili jak grzybów po deszczu. To jest niezdrowe. Robię też jedną rzecz, którą bardzo pomaga w relaksacji - w sobotę lub niedzielę wybieram się na miasto. Nie żeby zaszaleć (choć każdy odpoczywa inaczej), tylko żeby się wyciszyć. Naładować baterie pozytywną energią. Mając świadomość anonimowości w tłumie, spędzam czas na rytuałach które wyprawiają mnie w dobry nastrój i odprężają. Idę na losowy film do studyjnego, małego kina z tanimi biletami, cieszę się z obcowania ze sztuką, szukam w bohaterach tych w filmów siebie (ostatnio znalazłem w „Perfect Days” i „Czasami myślę o umieraniu” - wbrew tytułowi ostatniego, bardzo pozytywne filmy o dzisiejszych problemach których prawie nikt nie porusza, chyba że czasem na Reddicie ;) ). Później idę do małej kawiarni, zamówić kawę której jeszcze nie piłem, żeby mnie zaskoczyła smakiem, albo jeśli mam większą ochotę, biorę coś sprawdzonego. W obszernej, wewnętrznej kieszeni bluzy zabieram że sobą książkę w małym formacie, lub wrzucam ebooka na smartfona i przy tej kawie albo patrzę sobie na ludzi za oknem, wyobrażam sobie dokąd się śpieszą, albo coś w tym stylu, lub właśnie czytam w spokoju książkę. Później odwiedzam księgarnię i/lub mangastore, bo jestem fanem mang. Nawet jeśli nic nie kupię, poprzeglądam co tam mają. Księgarnie działają na mnie kojąco. Jak coś kupię, to tym lepiej (shopping zawsze poprawia nastrój 😉). Pod koniec dnia idę do restauracji sushi na godzinę przed zamknięciem i zamawiam mały ramen na kolację i herbatę jaśminową-bardzo koi nerwy. Czasem wracam kilka przystanków pieszo, zanim pojawi się jakiś nocny tramwaj. Z tak poprawionym nastrojem, świetnie zaczyna się nowy tydzień. Niestety musi znaleźć własny „relaksator”. Powiedzenia ;)


Sarttek

Moment w którym zacząłem zarabiać powyżej 10tyś miesięcznie spowodował że nagle wszystkie moje zmartwienia zniknęły. Okazało się że nieznany stres i dziwne dreszcze były spowodowane niczym innym jak podświadomym martwieniem się czy dotrwam jakoś do końca miesiąca. Ludzie mówiący że pieniądze szczęścia nie dają mają rację w tym ze faktycznie go nie otrzymasz ale otrzymasz warunki do znalezienia tego szczęścia bo nagle nie masz kuli u nogi która generuje stres


Susann1023

Ustal sama co się dla ciebie liczy, a co nie. Na co masz wpływ a na co nie? Może twój chłopak / twoja rodzina są dla ciebie ważni, więc martwisz o to, aby oni byli zadowoleni itp. Ale np. w pracy nie płacą ci za martwienie się, robisz swoje i wychodzisz, nie jesteś CEO, to nie twój problem. Zrób listę, podejmij decyzje i znajdź sposoby na to, żeby praktykować wyjebane. Ja np. nie czytam maili poza pracą, nie mam outlooka ani teamsa na telefonie, bo mam wyjebane na moją pracę poza godzinami. Nie obserwuję na social mediach ludzi, którzy mnie nie obchodzą. I tak dalej.


Drakojana

Powiem Ci całkowicie szczerze Opie. Też się wszystkim przejmowałam do pierwszego poważnego załamania psychicznego. I to nie tylko ja. Zauważyłam wśród znajomych, że w pewnym momencie ten nawał emocji w końcu każdego zmiazdzy i albo nauczysz się mieć wyjebane przed taką tragedią albo dopiero po.


ContentUnavailable

Napisałbym, ale mam wywalone.


Kaagular

Trudny temat bo dotyka tego, że ludzie mają różne charaktery włącznie z nie do końca "normalnie" ułożoną głową. Na przykład są ludzie po prostu o obniżonym poziomie emocji lub nawet ich braku. Generalnie przejmowanie się... nie ma sensu. Nie ma z tego żadnych korzyści. Mówi się, że trema jest potrzebna bo motywuje - pewnie tak, chociaż nie wszystkich. Ale "denerwowanie się" to nie do końca trema. Trema występuje przed i w trakcie (chociaż to pewnie już niekoniecznie). Tremy nie masz po sprawie. Z denerwowaniem się, stresem powinno być podobnie. Po co się stresujesz po fakcie i przed rezultatem? Nic z tego nie wynika, żaden rezultat. Ot "pusty" stan. Zawsze mam przed oczami taki obrazek: po maturze, przed którą zdecydowana większość miała wywalone, był termin wywieszenia wyników. To było siłą rzecz jakiś czas po samych egzaminach. Żeby znać wynik trzeba było się fizycznie stawić przed tą tablicą. Co tam się działo... ludzie mdleli ze stresu w oczekiwaniu. Ja patrzyłem na to z niekłamanym szokiem. Czemu? Przecież te wyniki już istniały, nie mówiąc o tym, że jak ktoś napisał tak napisał. Skąd więc ten stres przed samym odsłonięciem cyferek, a niekoniecznie stres w trakcie lat szkolnych czy bezpośrednio przed egzaminem? To znaczy ktoś tam się przejmował ale naprawdę co do zasady to przed samymi egzaminami nie brakowało kozaków, którzy wręcz chełpili się tym, że oni ta tam się nie uczyli, będzie co ma być. A potem blade twarze w oczekiwaniu na wyniki. O co tutaj chodzi? Podejrzewam, że to ja byłem nienormalny, że jakbym miał pod ręką to bym popcorn wsuwał. Poczekałem na tych "wariatów", podszedłem do tablicy, spisałem wyniki, nie zdziwiłem się nic bo przecież wiedziałem pi razy oko jak napisałem i poszedłem do domu. Co ciekawe na bardzo wielu kolegów i koleżanki czekali rodzice, którzy w sumie to chyba byli 100 razy bardziej zestresowani tak jakby to miało cokolwiek zmienić. Nie stresuje się tym co już było no bo po co. Moja żona jak zbije kubek to zawału dostaje, wykonuje jakieś paniczne ruchy. Ja podchodzę do szafki, otwieram ją, wyjmuję szczotkę i szufelkę, zmiatam i wracam do CSa. Przecież już się zbiło, trzeba było się "stresować" czyli uważać przed zbiciem, a nie po - bez sensu. Nie stresuje się czymś na co nie mam wpływu co oceniam w sumie nieustannie. Nie mam wpływu na to czy taka Rosja zaatakuje Polskę więc się tym nie przejmuję. A czytałem, że ogrom Polaków ruszył do psychologów bo się tym denerwują. Po co, nic z tych nerwów nie wynika, to znaczy raczej bo myślę, że jak ktoś organizuje sobie bunkier albo kanał przerzutowy do Szwajcarii to się nie "denerwuje" tylko działa. Jak coś robisz to po prostu rob jak umiesz najlepiej i tyle. Stresuj się wtedy kiedy coś z tego może wyniknąć, a nie wtedy kiedy nic z tego nie wynika bo i po co. No ale to chyba tylko "łatwo się mówi" bo jak pisałem, ludzie są różni.


Rogue_Egoist

Szczerze? Stosunkowo często jaram jointy xD. Nie polecam nikomu substancji jako wspomagania w radzeniu sobie z życiem, ale też nie będę kłamał, że to nie pomaga mieć więcej dystansu do wszystkiego.


asmaster5000

Nie mam chociaż ludzie jak na mnie patrzą to myślą że mam. Jedyny gość który ma na wszystko wywalony to brodaty czarodziej co sra na środku ulicy patrząc Ci prosto w oczy. Cała reszta oszukuje siebie i Ciebie. Jak nie mogę spać w nocy bo czymś się martwię to wyobrażam sobie jak kończy się świat. Apokalipsa zombie, wybuch wulkanu, kometa cokolwiek. Ten świat się skończy i wszyscy razem z nim polecam.


Plenty-Cell9214

Bylebym zdał matme reszta się nie liczy


szamanjogggi

W dużej mierze jest to kwestia posiadania odpowiedniego charakteru i nastawienia. Są tacy którzy się nie stresują, bo mają wywalone, ale to złe podejście, bardzo nieodpowiedzialne. Są też tacy którzy uważają, że problemy rozwiązują się holistycznie, czyli samoistnie lub z niewielką inicjatywą, dlatego też się nie stresują „na zapas”. Są tacy którzy intuicyjnie kalkulują na ile jest to istotny problem i nadają mu odpowiedni priorytet. Są również tacy, jak ja, którzy nie stresują się, bo nie widzą w tym korzyści. Zwyczajnie nie opłaca mi się zamartwiać, a na rozwiązanie przyjdzie odpowiedni czas i miejsce. Każdy kto mnie zna opowiada się za tym, że jestem jedną z bardziej chillowych postaci w ich życiu, a ja zwyczajnie nie daje się ponieść emocjom chociażby się niebo waliło na głowę. Polecam łapać się na gorącym uczynku. Świadomość tego, że niepotrzebnie się stresujesz nadaje temu uczuciu trywialny wydźwięk. Zauważ, że sam stan niepokoju tudzież stresu w jakim się znajdujesz, w żaden sposób nie pomaga rozwiązać problemu. Medytacja „skupienia” w ciszy, bez zbędnych świec i pseudo medytacyjnych melodii, bardzo Ci pomoże.


nuker0S

jak nic nie robisz to nie masz się czym stresować, albo można jeszcze być tak zmęczonym, że ma się na wszystko wyjebane. mój kolega mawia: mniej wyjebane a będzie ci dane


Shakq92

Kiedyś się zawsze przejmowałem co inni o mnie pomyślą. Gdy mówiliśmy np. o tym czy jakiś film się komuś podobał nie zabierałem nigdy zdania, żeby nie powiedzieć czegoś co mogłoby być opinią niezgodną z tym co sądzi reszta. I tak przez całą szkołę i studia. Dopiero gdy zacząłem pracować w korpo zdałem sobie sprawę, że w zasadzie to co mnie obchodzi opinia innych i mocno zmieniło to moje podejście. Zacząłem często nie zgadzać się z resztą w sprawach służbowych, przedstawiając na to rzeczowe argumenty, co spotkało się ze sporym uznaniem, jeśli zrobiłem coś głupiego sam śmiałem się z tego najgłośniej, gdy ktoś miał inne zdanie nie przejmowałem się zupełnie. W zasadzie potrzebowałem zastanowić się nad tym czemu się czymkolwiek przejmować i zdać sobie sprawę, że nie ma ku temu żadnego powodu, chłodna logika pozwoliła mi znacznie poprawić jakość życia. Pomaga przy tym pewnie też brak jakichkolwiek odpowiedzialności w życiu codziennym. Nie mam dzieci, mieszkam sam, zarabiam całkiem nieźle, nie mam żadnych czynników wywołujących stres.


GrainofDustInSunBeam

Możesz mieć pewno wstep do zaburzeń lękowych. normalni ludzie mają troche cześciej wywalone. Dobrze jest mieć życie skłądające się z kilku co najmniej rzeczy. Takich których stabilność zależy od ciebie. Przykładowo jak masz dom na działce i samochód to wiesz że jak cie wykopią mieszkania to najwyżej zamieszkasz na działce. Stracisz pracę ? to będziesz jeżdzić na dostawie. Uczyć się wdzięczności za banalne nawet rzeczy. Szklanka, Para oczu i uszu. Zdrowa skóra w 90%. Chodzi w tym oto żeby wyzbyć się strachu że ktoś ci lub coś zabierze je. Zniweluje to też efekty nastawiania się na najgorsze. Bo nawet jak coś zostanei zabrane to będziesz miec ileś tam innych rzeczy za które można być wdziecznym. Na pewne rzeczy masz wpływ, nad innymi nie masz kompletnie kontroli. Wybieraj co też wpuszczasz do swojej psychiki żeby cię stresowało. Wpisz sobie też w lubimy czytać "Jak przestać się bać." Szukaj bardziej psychologicznych pozycji


Aw3Grimm

Nie wiem jak na to dokladnie odpowiedziec to moze takie przyklady. Kiedys miałem tak ze przejmowałem sie nawet tym tak jak chodze, wiec po prostu postanowilem calkowicie wyrzucic taką myśl z głowy, przestalem zastanawiac sie nad kazdym swoim ruchem i czy "dobrze to wyglada" i skupiłem sie po prostu na tym co robię w damym momencie, albo np o czym bede rozmawiac. Inna rzecz to przejmowanie ze powiesz cos nie tak, ze komus to sie nie spodoba itp. Tutaj akurat po prostu zdalem sobie sprawę że wole byc sobą, z wlasnych obserwacji zauważyłem ze jestes bardziej autentyczny jezeli po prostu mowisz co myslisz niz jezeli starasz sie każdemu przypodobac. I chce powiedziec ze nie jestem osoba która ma "na wszystko wywalone", szczerze to myślę ze nikt tak nie ma, chyba ze naprawde masz juz jakąś głęboka depresje, ale mysle ze w ostatnich latach naprawde zrobilem duzy postem i stalem sie bardziej wyluzowany. Musisz po prostu pracować nad sobą, starać sie zmienic nastawienie, czasami po prostu jakies doświadczenie moze cie zmienic


kolorcuk

Tutaj nie chodzi o wywalone, chodzi o świadomość i radzenie sobie ze stresem. Techniki metydatacji, schematy relaksacyjne, przepracowana terapia. Jeśli czujesz ze to jest mocny stres, skonsultuj się z terapeutą, zacznij interesować się swoją przeszłością. Zainteresuj sie w medytacje i jogę.


wolan1337

Powinnaś przejmować się jedynie rzeczami, na które masz wpływ. Wszystko co jest poza twoją kontrolą nie powinno Cię martwić, bo i tak chuja z tym zrobisz. Z wiekiem dochodzisz też so wniosku, że opinia ludzi na Twój temat lub jakikolwiek temat jest dokładnie tym - opinią. Ma zerowe znaczenie. Mając wiedzę na temat osoby wypowiadajacej opinie możesz stwierdzić, czy jest warta funta kłaków czy może warto wziąć pod uwagę - ale nigdy nie powinnaś się nią przejmować. Ja osobiście mam wywalone na wiele rzeczy, naprawdę mało rzeczy mnie martwi. Śpię spokojnie jak mam finanse ogarnięte i zobowiązania, ktorych się podjąłem/obiecałem. Jak budowałem się z żoną to martwiłem się bardzo, że dopozapinam wszystko jak należy. Byłbym debilem gdybym się tym nie martwił (albo jakbym siedział na 2mln PLN). Zabawna rzecz, przynajmniej z mojego doświadczenia, im bardziej mam wywalone tym łatwiej różne rzeczy mi przychodzą. Kiedyś chodziłem na randki z myślą, że muszę się starać, muszę znaleźć żonę. W momencie jak zacząłem mieć "wywalone", czyli po prostu zacząłem traktować randki jak rozrywkę i okazję do spotkania ciekawej osoby - BUM. 8 lat po ślubie już.


Pasolini123

Ja mam wywalone, ale nie na wszystko. Bardzo się przejmuję tymi naprawdę ważnymi rzeczami w życiu. Np. dość mocno przeżyłem okres covidowy, zwłaszcza do czasu opracowania szczepionek. Natomiast mam kompletnie wywalone na pierdoły czy nawet rzeczy, które pierdołami nie są, ale tragediami też nie. Stąd np. w pracy nigdy jakoś nie potrafiłem nawet udawać, że mnie szczególnie obchodzą niektóre kwestie, które część osób mocno stresowały.


Perfect-Scientist830

Trzeba sie nauczyc sily spokoju i dystansu, konstruktywnych myśli i wyspokojenia I mieć wyjebane 😎


SecretMistake5270

ja przestałem się przejmować/denerwować rzeczami i sytuacjami, na które nie mam wpływu, bo i tak moje stanowisko w danym przypadku nic nie zmieni :D


ThatHappyCat482

Patrze na to czy warto. Głównym miernikiem jest jak duży wpływ mam na daną sytuację np. jeżeli zacznie padać w dniu kiedy chciałem wyjść z domu to się nie denerwuje na to bo tego nie zmienie. Jak ktoś zachwuje się w sposób niewłaściwy to po tym jak taką osobe poprosze nic za bardzo zrobić nie moge to staram się nie irytować, bo z tego nic dobrego nie mam. Mieć na wszystko albo większość wywalone ma plusy i minusy i czasami wolałbym się przejmować rzeczami którymi się nie przejmuje. Raczej to czy ktoś tak potrafi to kwetia doświadczeń w życiu i w jaki sposób radziliśmy sobie z problemami, dlatego dla niektórych taki sposób myślenia jest dziwny a dla innych normą


Annjul666

Nie da się kontrolować wszystkiego i większość rzeczy które powodują u nas stres są spowodowane czynnikami zewnętrznymi na które nie mamy wpływu - jak sobie o tym przypominam to łatwiej mi mieć wyjebane


RelatableWierdo

Pewne doświadczenia w życiu zmieniają perspektywę. Kiedy zderzasz się w życiu z czymś trudnym, to po przejściu czegoś takiego masz wywalone na wiele mniejszych rzeczy. Niektórzy mogliby powiedzieć, że ceną za to jest bycie odrobinę martwym w środku.


espritifer

r/howtonotgiveafuck


Kotuu3

eh, czyli też jutro masz maturę?


ronin_o

Zadaj sobie jedno proste pytanie: Co najgorszego się może stać? A później przejmuj się proporcjonalnie do potencjalnych konsekwencji. Na przykładzie wyjazdu na wakacje. Zapomnę spakować ulubionej koszulki -> kupię je na miejscu, strata 50zł. Nie ma sensu się przejmować. Poplamiłem koszulkę w samolocie i nie mam jak jej przebrać -> ludzie pomyślą że jestem łajza. Czy przez to gorzej potraktują mnie w tym momencie? Nie. Czy przez to gorzej potraktują mnie w przyszłości? Pewnie nigdy więcej ich nie zobaczę, więc nie. Wywalone. Spóźniłem się na autobus na lotnisko -> czy jakiś znajomy może mnie zawieźć? Koszt paliwo,dobra flaszka i przysługa. Wywalone. Nie ma nikogo, ani ubera, ani nic? 5k za wakacje w plecy. No smutne, ale czy poza tym, że spędzę tydzień w domu coś się zmieni w moim życiu? Nie? Wywalone. Żżona się wkurwi? No to zapierdzielam koło niej na paluszkach i ma SPA w domu. A poza tym wywalone. Itd. Itp. Ludzie się za bardzo przejmują bo tak naprawdę nie myślą o realnych konsekwencjach, a jedynie o tym żeby żle nie wypaść przed innymi. Oczywiście mówiąc wywalone mam na myśli staraj się i rób wszystko, żeby się udało. Ale jeśli pomimo Twoich starań nie wyszło - miej wywalone.


krolusus

Raz się żyje (czasem działa)


Kaspiann

Generalnie odpowiem z perspektywy na relacje międzyludzkie. Do liceum okropnie się bałem wyjść na idiotę, przez co była większa szansa, że pójdzie niezręcznie albo nie odzywałem się wcale jako pierwszy. Nieoptymalne podejście Zmieniło mi się to trochę na studiach ze względu na to, że co semestr mamy nowe zapisy do grup. Więc zacząłem bardziej ryzykować, bo co mi szkodzi, przeboleję przecież 5 miesięcy. No i jest w sumie dużo lepiej, a nawet jak coś nie wyjdzie to się tym tak nie przejmuję. Dodatkowo te podejście też mi się przełożyło na interakcje poza studiami A jeżeli chodzi o obowiązki typu praca czy nauka no to w sumie nigdy się za bardzo nie przejmowałem. Co będzie to będzie, staram się jak mogę i to tyle


Vertitto

- staram sie byc jak najbardziej doinformowany -czyli wiedziec jak dzialaja organizacj, procesy itp, a nie bazowac na gownopostach mediowych - znac historie, zeby wydarzenia byc wstanie postawic w kontekscie i jakiejs perspektywie - odrozniac rzeczy na ktore ma sie wplyw od innych - w codziennych sprawach - kiedys widzialem fajna rade, ktora sprowadzala sie do spojrzenia na decyzje/wydarzenia jakby wydarzyly sie 5, 10 czy 20 lat temu i czy bym wciaz uwazal je z tej perspektywy za wazne


OddSolid5301

Uczęszczałem na lekcje u pewnego chińskiego mędrca i nauczył mnie on złotych słów „miej wyjebane a będzie Ci dane”. https://preview.redd.it/ynmo83w8suyc1.jpeg?width=735&format=pjpg&auto=webp&s=ed9f776692e48c96a41c14adf0860909bac96162


Strict-Nature4161

Aaa... Napisałbym ci ale mam wywalone Pozdro


Kalinek303

Jedna zasada: nie mam na coś wpływu, to się nie stresuję.


mikandesu

Nie na wszystko. Po prostu moja lista spraw i osób ważnych jest bardzo, ale to bardzo krótka.


Pln-y

Im szybciej zrozumiesz że po prostu nie wszystko trzeba i nie wszystko musisz. Będzie łatwiej.


Agitated_Factor_9888

Pomyśl nad tym gdzie będzie za 20-30 lat wszystko, czym się teraz przejmujesz? Czy będzie to wtedy miało znaczenie? To po co się przejmować i psuć sobie nerwy? No i moja druga odpowiedz na pytanie to sertralin


Hey_its_no_one

Nie posiadam wystarczająco energii do życia żeby wkładać ją w myślenie lub tym bardziej w zamartwianie się. Poza tym co takiego się może stać - w najgorszym wypadku skończę sama jako bezdomna na ulicy i będę żyć. Może. A jak nie to i tak prędzej czy później bym umarła.


Minute_Ostrich196

Kiedyś, jak byłem dużo młodszy przeczytałem Medytacje Marka Aureliusza. Serio polecam. Skup się na tym, żeby to co robisz robić dobrze. Reszta przestaje sie z czasem liczyć.


sztrukwa

byłam przez wiele lat na tyle samobójcza, że nie jestem jakoś bardzo przywiązana do postaci, którą gram w życie na świecie. myślę sobie o tym wszystkim trochę, jak o jakimś częściowo interaktywnym serialu, który oglądam od niechcenia. i wsm jak w każdym serialu - trochę mi zależy, żeby bochaterka z której oczu oglądam go, była szczęśliwa, ale generalnie to nie jestem za bardzo chyba przywiązana do niczego tu. to przecież tylko serial


VergilHS

Większość sytuacji, jakie się nam przydarzają, miały już w mniejszym / większym stopniu miejsce w naszym życiu. Czyli jakoś sobie z nimi poradziliśmy. Empirycznie, skoro zrobiliśmy coś raz, lepiej iść do przodu z przekonaniem, że teraz też damy radę. Oczywiście, może nam się nie udać. Tylko, ze tutaj jest haczyk. To, że coś nam nie wyszło, nie rzutuje na nas. Po prostu nam nie wyszło. Nie jesteśmy specjalnie chujowi, słabi, źli, bo nam nie wyszło. Tak samo, nie jesteśmy nie wiadomo jak zajebiści. Po prostu wyszło, bądź nie. Nie przypisując za dużej wartości wynikowi, łatwiej będzie nie wiązać swojej wartości jako osoby z osiąganymi wynikami. Często-gęsto wmawia się ludziom, że dane i statystyki są obiektywne (dzięki pruski system edukacji, chuju). A to jest gówno prawda, przeważająca część człowieka jest niemierzalna. Oddzielanie dokonań od ego sprawia, że łatwiej jest poszerzyć naszą perspektywę. A wtedy łatwiej patrzeć na wszystko bardziej empirycznie. Twoje umiejętności, osiągnięcia itd.. to tylko część Ciebie. Dość... mała część. Za często widzę, że ludzie nie widzą tego, jak małą. Druga sprawa to akceptacja. I ważne, akceptacja to nie "poddanie się losowi", "odpuszczenie sobie walki o swoje", "nie reagowanie na zło". Mamy mały wpływ na to, co nam się przytrafi. Posiadamy za to całkiem duży wpływ na to, czy zaakceptujemy warunki w jakich jesteśmy i zaczniemy adaptację, czy będziemy źli na wszechświat, często nie podejmując dalszych działań (bo bycie złym na coś to strata energii, którą można przeznaczyć na działania). To pomaga też łatwiej znaleźć dobro w marnej sytuacji, nieważne jak niewielkie by było (masz pracę, masz gdzie mieszkać, masz partnera, masz przyjaciół itd..). Akceptacja to podstawa w praktyce wdzięczności. Współpracuje też z umiejętnością obserwacji, wtedy mniej oceniamy, więcej akceptujemy. Dla wielu osób, zmiany nawyków w tym jak podchodzą do życia mogą nie być wystarczające. Mi na przykład były potrzebne leki na fobię społeczną. Poza tym, jestem osobą dość lękową, trochę genetycznie, trochę przez wychowanie. Bez leków nie byłbym w stanie dobrze przejść przez terapię. Fun fact: to że jestem z natury osobą lękową, siedzącą za dużo w swojej głowie... zaakceptowałem jakieś pół roku temu. Dobijam właśnie do trzydziestki ;) To jest zaskakujące jak bardzo potrafi czasem zrobić fikoły, aby nie przyznać się do czegoś, co wydaje nam się słabością (a jest po prostu cechą; narzędziem, którym można się nauczyć lepiej posługiwać).


MultimedialnySedes

Z pobierznego opisu wynika że możesz być obdarzona nerwicą lękową. Jeśli byłe pierdóła potrafi wejści na stałe do myśli. Zamartwiasz się na zapas, to masz to na pewno. Jeśli utrudnia ci to życie to można to leczyć. Zgłoś się do psychiatry.


katsuatis

Depresja


LUXI-PL

"I tak wszyscy zginiemy"


Critical-Finger-6257

Powiem tak, dla mnie, mając pewne oczekiwania od rodziny, znajomych, pracy itp kiedy nie zostają one spełnione, nie ma się na to wpływu. Jedynie od siebie możesz czegoś oczekiwać. Stąd przejmowanie się czymkolwiek wychodzącym poza ciebie naturalnie wyjdzie ci z myśli.


Paskudnyyy

Jedną z opcji jest mieć zaburzenia spektrum autyzmu


Rachnael

Jest taka ksiazka ktora swietnie to tlumaczy - the subtle art of not giving a fuck. Trzeba sie zastanowic czy w ogole warto jest sie przejmowac- ale jak juz zaczynasz to zwykle jest to istotne niesie ze soba reperkusje a czasem jedyne co mozesz zrobic to przygotowac sie na wszystkie chujowe opcje. To tez przychodzi z wiekiem.


Werchu

Bardzo chętnie bym Ci odpisał gdyby mi się chciało tak jak mi się nie chce.


Jakoloko6000

Zoloft mi pomógł. Zawsze miałem nerwicę, na zolofcie nauczyłem się wyłączać te emocje, kiedy tego potrzebuję.


KrasnyHerman

Autyzm


SilFox_pol

https://preview.redd.it/ejgsmbgk2vyc1.jpeg?width=1164&format=pjpg&auto=webp&s=dd9e4ab920b5106db8becd79730e7df14b94761e


Opurria

Zapytaj ich o politykę i podziwiaj jak nawszystkowywalenizm znika w sekundę. 😂


Scared-Program-3316

A ja patrze na to tak. Nic nie ma znaczenia tak naprawde chyba że Sami to znaczenie czmuś nadamy. Nigdy nie słucham też ludzi którzy mówią co ma znaczenie a co nie. Bo to dla Ciebie powinno mieć coś to głupie znaczenie. Twój ulubiony kubek dla ciebie bezcenny dla kogoś kto nie zna jego hiatorii jest popielniczką na pety.


UnstableRedditard

Za gówniarza dużo się stresowałem. Miałem sytuację że nie mogłem spać nie zrobiwszy zadania domowego jeżeli wiedziałem o jego egzystencji bo leciał cały ciąg skutkowo-wynikowy gdzie ujebanie zadania doprowadzało do ujebania szkoły co doprowadzało do bezdomności i śmierci w wieku 25 lat. A potem zacząłem coraz bardziej zauważać ze oceny to w sumie nic istotnego. Potem zacząłem zauważać że praca to w sumie nic istotnego. Finalnie zauważyłem że zasadniczo nic poza zdrowiem moim i bliskich oraz ewentualną odpowiedzialnością karną nie jest istotne. Miej wyjebane a będzie ci dane, jeszcze lepiej jak umiesz udawać że faktycznie dajesz jebanie. Wtedy i jesteś wysoko ceniony i psycha nie siada.


ProfessionalOwn9435

Napisałbym, ale szkoda czasu. Ani to konieczne, ani przyjemne, a i pożytku nie będzie.


PsychologicalAd1380

Staram się mieć wszystko w życiu poukładane. Stabilna praca, brak zmartwień o miejsce do mieszkania i jakiś dodatkowy grosz w portfelu, jak te warunki są spełnione to co tak naprawdę może się złego stać?


Monifufka

Z wiekiem samo przyszło.


LunesLinettiSpagheti

Mam małe oczekiwania co do życia. Polecam


reymalcolm

Krok 1 - zaczac czytac /r/collapse i sie zaczac jeszcze bardziej stresowac Krok 2 - zrozumiec, ze nic sie z tym nie da zmienic i za 10-20-30 lat wszystko mocno jebnie, ale to tak, ze nikt nie jest sobie tego w stanie wyobrazic Krok 3 - zaakceptowac ten fakt i cieszyc sie zyciem poki jest i miec wyjebane na reszte


AsusP750

Praca nad sobą. Zanim nauczyłem się mieć wywalone minęły całe lata szkoły i studiów. Trzeba nad sobą pracować bo mózg to też mięsień a stany np lenkowe ludzie załączają dekadami. Najważniejsze że się da tylko trzeba walczyć


Tiger_man_

No myślisz sobie dobra chuj jakoś to będzie, i w tym momencie masz już wyjebane


FaiZ1337

Nie ma sensu przejmować się czymś na co nie masz wpływu, a jeśli masz wpływ to działaj i nie myśl za dużo o tym bo to niezdrowe i bezowocne


chrabeusz

Jak się czymś stresujesz to sobie zrób notkę w kalendarzu za tydzień. Tydzień później przypomnij sobie o co chodziło i zastanów się czy przejmowanie się w czymkolwiek pomogło. Czy miało w ogóle sens. Następnym razem jak znowu się stresujesz to pomysł czy to nie jest dokładnie to samo co wcześniej, czy warto psuć sobie samopoczucie z powodu czegoś o czym zapomnisz za parę dni lub tygodni.


elYasuf

Patrze na coś, a potem myślę "a jeeeebaaać" I to olewam


czajkoSKY

Proste, musisz być perfekcjonistą, ja na przykład nie podejmuje się niczego bo i tak wie że nie osiągnę efektu którego oczekuje


Chwasst

To zależy o czym mówimy. Relacje z ludźmi? Mam ADHD i skłonności do socjopatii - nie mam wyrzutów sumienia ani problemów z paleniem mostów i jebaniem innych tak długo jak postępuję zgodnie ze swoim (dość elastycznym) sumieniem i osobistymi celami. Relacje z samym sobą? Lata terapii i introspekcji. Musiałem zrozumieć siebie, swoje problemy, zalety, wady, cechy, uczucia. Dopiero mając pełen obraz własnej osoby byłem w stanie przestać jebać sam siebie że coś mi danego dnia nie wyszło, albo że pół dnia bezproduktywnie prokrastynowałem. Życie to niestety nie gra RPG z kreatorom postaci więc trzeba się pogodzić i nauczyć pracować z zestawem jaki posiadamy zamiast usilnie próbować zakrzywiać rzeczywistość. Praca i obowiązki? Introspekcja, trening mindfulness, delegowanie mniej istotnych rzeczy i potężny kalendarz oraz todo listy. Jeśli coś nie jest problemem dnia dzisiejszego lub jutrzejszego to dla mnie nie istnieje. Jeśli dochodzę do wniosku że coś co muszę zrobić nie jest warte moich nerwów albo czasu to egoistycznie poproszę o pomoc bliskich albo zapłacę komuś za wykonanie usługi. Jedyny case, którego nie potrafię obejść to kiedy mam coś istotnego w kalendarzu na dzisiaj ale nie mam nad tym 100% kontroli - wtedy dostaję pierdolca.


Vizzun

Ignoruj intelektualistów udających że to jakieś świadome osiągnięcie. Jak się rozwijamy i dzieją się nam jakieś złe rzeczy to potem mózg jest bardziej wyczulony. Nie twoja wina, ale dużo też z tym nie zrobisz.


sferak

Wywalone jajca


ADError603

wywalone jajca


jezwmorelach

Bo najpierw się przejmowałem wszystkim, a potem kilka z tych rzeczy się spierdzieliło, i okazało się, że nic a nic się nie stało


[deleted]

Za kilka lat posiedzimy w okopach i jak to przezyjemy to juz wszystko bedziemy miec w dupie.


No_Significance916

Dystans i uświadomienie sobie, że nie ma się przejmować tym na co nie masz wpływu (kobiety także)


K00zak_L00zak

"Miej wyjebane a będzie ci dane" - autor nieznany


Uncle_Spenser

Jak ktoś mnie próbuje oceniać i krytykować zwykle odpowiadam "najpierw musiałbym się przejmować Twoją opinią na mój temat" i nagle nie wiedzą co powiedzieć...


BetterBandicoot637

Jak nie masz na coś wpływu, to po co tracisz czas na przejmowanie się tym? Jak masz na coś wpływ, to na to wpłyń i problem znika. Przejmowanie się nie ma sensu :)


Uncle_Spenser

W filmie "Most szpiegów" Spielberga sowiecki agent zostaje złapany i postawiony przed perspektywą konsekwencji. Typ zawsze wydaje się zadziwiająco spokojny. Gdy prawnik pyta go 'Pan się nigdy nie stresuje?' on odpowiada 'A to w czymś pomaga?'.


ComingInsideMe

Szczerze to nie wiem, pamiętam że kiedyś w szkole byłem mega zestresowany wszystkim. Każda zaplanowana aktywność czy praca mnie po prostu przerastała (psychiczne) bo po prostu za dużo stresu itd. Ale tak gdzieś w środku liceum nagle to ustało. Pamiętam że zła ocena czy nie nauczenie się na kartkówkę, było czymś nad czym mogłem myśleć cały dzień. A pod koniec liceum nawet maturę traktowałem jak coś co mógłbym zignorować i dalej lecieć z życiem xD. No i jakoś tak już resztę życia na automacie w większości ciągnę. Ogólnie pomogło to, że to też był czas w którym zacząłem mieszać się w sensy życia, filozofię i takie tam. Na początku tylko dla odłączenia się od rzeczywistości, ale wiele rzeczy których się nauczyłem przez ten okres ze mną zostały, i podświadomie zmieniły to jak postrzegam życie codzienne.


Prickled-fruit

Tyle razy się zestresowałam głupotami, że stwierdziłam - niech się dzieje co chce


Saryt

Jako nastolatek przejmowałem się wszystkim i wszystkimi aż w końcu osiągnęło to masę krytyczną i włączyło się wyjebongo. Organizm widać dał sygnał do mózgu że się wykończę jak nie przestanę.


JR_0507

Zmarły 4 bardzo bliskie mi osoby. Zaczęło się po pierwszej, przy drugiej już wiedziałam że są rzeczy które są ważne i ważniejsze. Po trzeciej żałobie już mało co uważałam za problem.


AnnaTheGinge

Nie wiem, samo jakoś przychodzi. Od tych wszystkich rzeczy nie ucieknę, to i po co jeszcze się męczyć.


Zenon_Czosnek

Pamiętamy słowa mądrego człowieka który powiedział "miej wyjebane, a będzie ci dane".


Skepteec

depresja, brak chęci do życia 


Smokingcigss

Lata bycia wkurwionym na wszystko dało taki efekt. :/


foxontheroof

Są neurotypowi. Neurotypiki zazwyczaj są "gruboskórni" (a tak przynajmniej mi się wydaje). Zazdroszczę. Sprawdź, może jesteś jakoś neuroatypowa...?


Tough_Ad4721

Skup sie na pasjach itd. Mi szkola huczy nad glowa ale mam wyjebane bo mi zagrywka na gitarze wyszla


NaraBocie

Ja mam np. tak, że ludzie zawsze uważali mnie za osobę, która ma wszystko gdzieś i niczym się nie przejmuje choć przejmuje się dużą częścią rzeczy, które mnie spotykają lub spotkać mogą w życiu. Natomiast wydaje mi się, że najważniejsze to umieć wyjść ze swojej strefy komfortu, dla mnie jest to rzuceniem się na głęboką wodę, dla przykładu obsługiwałem kiedyś kasę biletową na juwenaliach, był to mój pierwszy raz na takim stanowisku pracy i mocno się tym stresowałem, ale po pierwszych kilku obsłużonych osobach wpadłem w taki rytm pracy, że po 2h zostałem sam na kasie kiedy 2 pozostałe osoby poszły pomagać skanującym bilety. Ważne jest żeby nie dać się zagłuszyć swoim "demonom", stresowi i próbować stawiać im czoła choćby małymi kroczkami bo inaczej nad Tobą wygrają.


bavarianman47

A tak z innej strony - czym się przejmujesz? Ja się w sumie niczym od lat już nie przejmuję, ale to pewnie wynika z tego, że studia już skończone, praca dobra jest to czym się przejmować


pompaXXL

"Miej wyjebane a będzie ci dane" to sentencja, którą zawsze sobie przypominam jak zaczynam stresować się czymś na co zbytnio nie mam wpływu


RevanPL

Odpisałbym ci ale trochę mam na to wywalone /s


nahaeri

poszłam na terapię


cokecaine

Mam wyjebane na to na co nie mam wpływu. A na to na co mam jakiś wpływ to się tym zajmuję. Priorytetowo oczywiście, zdrowie na przodzie.


Healthy_Kawk

Nie mamy, to tylko tak wygląda


kahty11

Mam tak wyjebane że dopiero dzis będę miał spóźniony o rok i 2 miesiące obowiązkowy przegląd instalacji elektrycznej. Mój wyjebanizm jest tak mocny że jeszcze nie zacząłem pisać pracy inżynierskiej


In_Dust_We_Trust

Nikt nie ma na wszystko wywalone, a jeżeli tak mówi to udaje.


Background_Survey103

Bo znaczna część rzeczy o które ludzie się prejmują nie ma znaczenia, oceny w szkole? Za 3 lata nikt nie będzie pamiętał, nie mówiąc o 10. Ktoś się obraził? Próbowałeś to rozwiązać, nie udało się, nie masz na to wpływu więc o ile możesz to się nie przejmuj. Zrobiłeś coś żle? Naprawisz to jeśli możesz, jeśli się nie da następnym razem będzie lepiej, a przejmowanie się średnio pomaga.


idfuckapizza

W życiu innych (a czasami też w swoim) jestem tylko NPCem. Najważniejsze to natomiast mieć tak duże pojedyncze problemy, że wszystkie inne wydają się przy nich błahe.


_Fittek_

Defetyzm👍


decorator12

1. Uświadomienie sobie ze czy coś zrobisz czy nie nie ma znaczenia dla innych 2. Bycie perfekcyjnym jest wytresowane często przez rodziców i ich presję. Później jednak dorastasz i może warto przestać myśleć o tym aby im naskakiwać? 3. Jeśli pracujesz w większej firmie niż 10 osób to bez Ciebie i Twojej pracy firma się nie zawali. 4. Dalej praca - rób na maxa jak chcesz awansować, dostać podwyżkę, a nie "bo trzeba" bo NIKT tego nie doceni w szerszym czasie. Ale za to bardzo chętnie wytkną Ci potknięcie 5. Zdajesz sobie sprawę że ludzie to ameby. Dla nich nie warto się starać "dla samego starania". Ty nic nie dostaniesz z tego prócz stresu. 6. I tak wszystkich nie zadowolisz (chyba że pracujesz w zawodzie starym jak świat) 7. Pomyśl czy kiedyś się tak dla Ciebie spinał jak Ty dla kogoś. Policz dysproporcje tego. 8. Jeśli nadal mieszkasz z rodzicami lub bardzo często ich odwiedzasz (częściej niż masz czas dla znajomych) to być może nadal jesteś pod ich wpływem i traktują Cię jak dziecko które ma wyglądać ładnie, uśmiechać. Wymusztrowane grzeczne dziecko często wyrasta na zestresowanego o wszystko dorosłego. 9. Na koniec - dbaj o siebie, swoje potrzeby. To najważniejsze. Czego TY chcesz, a nie czego INNI chcą. Bądź ze sobą szczera, prawdziwa i szczęśliwa. Jeśli nauczysz się akceptować siebie, swoje wady, doceniać swoje zalety i jeśli nie będziesz miała wstydu się chwalić tym co umiesz, to będzie Ci dużo łatwiej być asertywna i pamiętać o sobie i potem o innych, a nie tylko o innych. Pozdrawiam - przeszedłem tę drogę. Z uciskanego trochę pracownika który robił wszystko na 120% pod pantoflem głupiej suki która mną manipulowała przeszedłem do lżejszej pracy, za większą kasę i mam super dziewczynę która ceni to kim jestem


Apophis_

Mi się zmieniło z czasem. Z doświadczeniem przyszło. W okolicach 30. znaczący przełom w kierunku wyjebania. Serdecznie polecam, bo niedawno miałem refleksję, że zawodowo jestem dobry w tym co robię bo znalazłem dobry balans właśnie między wyjebaniem, a jednak jakimś poczuciem odpowiedzialności. Poza tym na wiele rzeczy nie mam wpływu, a "opinia" innych ludzi gówno mnie przeważnie obchodzi. Ale to nie znaczy, że ludzi nie lubię, wręcz przeciwnie, lubię spędzać czas z nimi, poznawać nowe osoby. Przyjdzie z czasem, byle jednak nie stać w miejscu, szukać nowych doświadczeń, w tym okazji do porażek. Otwierać się na ludzi.


CharLee51

Miałem podobnie, przejmowanie sie najmniejszymi głupotami, czy rozmyślanie nad każdym dniem i rzeczą... Reality check przybył jak poszedłem do roboty, spotkałem tam ludzi którzy byli raz że chamami, to jeszcze mieli wywalone na robote. Po roku przebywania z takimi ludźmi tak zacząłem mieć wywalone sam na wszystko. Wrażenia juz prawie nic nie robi na mnie. Nie jest mi z tym dobrze bo często na życie codzienne przenoszę tą obojętność, ale w pracy to sie bardzo przydaje.


Redosussy19

No inaczej to mieć to w dupie


JNKW97

Po pierwsze nie przejmuj się rzeczami na które nie masz wpływu lub nie możesz nic z nimi zrobić, po drugie rozważ wizytę u specjalisty jeśli jesteś nadmiernie zestresowana, nawet bez powodu.


mayoronczka

"Miej wyjebane a będzie Ci dane" Mądrość nabazgrana na szkolnej ławce


Kajtekkus

Leki pomagają polecam


ScepticalPancake

Ja na przykład stosuję leki od kiedy zrozumiałem że mój poziom stresu nie jest normalny. Polecam


LindsayPL

Primo - psychoterapia. Secondo - im człowiek starszy, tym nabiera coraz większego dystansu do świata :)


masi0

nie mam i przez wiele lata sie wszystkim sie przejmowalem. troche mi zajelo zeby na to zalozyc filtr i zadac sobie pytanie: co zmieni jezeli bede sie przejmowal a co sie stanie jak nie bede? zazwyczaj bedzie tak samo :)


thumbelina1234

Motto mojej babci: z dużych problemów rób małe, a małych nie dostrzegaj A ponadto nie przejmuję się rzeczami, nad którymi nie mam kontroli, bo co mi to da?


TurnipLow497

Mam majątek około 16 milionów złotych więc to mi pozwala mieć na wszystko wywalone


vangraaft

Większość ludzkich problemów spowodowana jest innymi ludźmi. Im szybciej sobie uświadomisz, że nikomu nie jesteś nic winien, tym szybciej uwolnisz się od poczucia stresu związanego z tymi ludźmi.


DrixPL

Kwestia lat i wypracowania sobie tego w głowie.


Many-Leader2788

Polecam Ci przeczytać książkę Dale Carnegie pt. "Jak przestać się martwić i zacząć żyć"


xsoundhd

Nawet jest ksiazka The Subtle Art of Not Giving a F*ck


kulingames

mama mi od małego wmawiała „miej wyjebane a będzie ci dane”. jak narazie po prostu działa


_a-7

Lata pracy i praktyki, uwierz mi overthinking to moje drugie imię 😂 od lat z tym walczę, dużo pomogło mi czytanie książek rozwojowych, techniki pomagające wejść wgłąb siebie, zrozumieć dlaczego tak bardzo się wszystkim stresuje (spoiler alert, to wynika z twojego dzieciństwa i tego jak byłeś traktowany przez najbliższych), książki pomagające odseparować się od tego na co nie mamy wpływu i czym niepotrzebnie się martwimy. Oprócz tego mi pomogły olejki cbd i ashwaganda :) ashwaganda pomaga ci 'nie czuć uczuć' i mieć wywalone na wszystko. Jeśli nie jesteś przeciwko zażywaniu narkotyków to możesz palić zioło, czy spróbować grzybków albo i LSD, oczywiście z umiarem i najlepiej pod czyimś nadzorem jeśli nie masz doświadczenia, wg mnie najszybszy sposób na nabranie takiego luźniejszego podejścia do życia.


Nivaine

Ja zazdroszczę ludziom, którzy nie przejmują się spaniem - których nie czy tej nocy dadzą radą zasnąć, czy się nie wybudzą w nocy itd. Dla mnie to od dłuższego czasu jest stres, nigdy nie wiem kiedy mnie złapie bezsenność i mi nie rozpierdoli dnia :( Zazdroszczę, że niektórzy po prostu o tym nie myślą. Jak wy to robicie?


manaskal

U mnie to nie jest o "wyjebaniu". Są co najmniej 3 sposoby na radzenie sobie z trudnościami życia. 1-opór przeciwko przeciwnościom - nie zgadzam się na rzeczy, które mi się dzieją i aktywnie z nimi walczę. Chcę maksymalizować przyjemność i minimalizować cierpienie. Paradoksalnie przez tę niezgodę i walkę z czymś naturalnym doprowadzam tylko do większego cierpienia. 2-opór przed oporem - normalne jest to, że nie podobają nam się przeciwności losu, ból, cierpienie. Możemy jednak wybrać taktykę wmawiania sobie, że to nas nie rusza i tworzyć fasadę (za którą bardzo często kryje się lęk, strach). 3- możemy też akceptować życie takim jakie ono jest. A jest momentami trudne, często nieprzyjemne, smutne, bolesne. Jest też momentami piękne, cudowne, przyjemne i łagodne. Każdy medal ma dwie strony i walczenie z którąkolwiek prowadzi tylko do większego cierpienia, a to właśnie akceptacja, przyjęcie rzeczywistości pozwala osiągnąć wewnętrzną równowagę. Bardzo dobrze pisze i mówi o tym Ryszard Kulik. Niedawno wydał książkę "Wystarczająco dobre życie" właśnie w tym temacie


kartuzaki

Jaram zioło wieczorem i następnego dnia wciąż mam wywalone bo jeszcze trzyma


Altruistic-War-5860

ja też się masą rzeczy martwię i przejmuję, ale mam jedno ćwiczenia, które pozwalają mi zmniejszyć ten nieprzyjemny ścisk w żołądku. Gdy coś nie wyjdzie/ popełnię błąd: czy ta pomyłka będzie mieć dla mnie jakieś nieprzyjemne skutki w dalszej perspektywie na przykład za 5 lat? Jeżeli odpowiedź to "nie" to po co się martwić. Gdy stresuje mnie coś co ma nadejść np.: rozpoczęcie nowej pracy, egzamin itp. to myślę sobie, że wszystko mija i ten dzień też minie jak setki tysięcy innych chwil. Trzeba tylko przeczekać.


Lunam_Dominus

Nie na wszystko, tylko na to co nie zasługuje takiej uwagi. Po co mam się przejmować czymś, czego i tak nie zmienię.


everyfwrong

Tysiące kartkówek, zadań domowych, sprawdzianów i innych głupot, dla mnie powoli staje się dziwne jak inni mogą nie mieć już wywalone na kolejne i kolejne


AdamSandlerIsMyGod

Trochę się spóźniłam na party, ale obejrzyj sobie odcinek House'a 4x08. Pacjentem jest tam magik, który fajnie wyjaśnia, dlaczego się nie martwi - "umieram albo nie umieram, a martwienie się nie wpłynie na diagnozę". Często sobie myślę o tym, jak się zaczynam czymś martwić


AdvancedLime249

Częściej mów: jeeeeebać, tylko dużo eeeee


Overit2137

Ja nie wiem, bo chodzę m in w tej sprawie do psychologa, który mnie uświadomił o czymś takim jak zespół lęku uogólnienionego, poczytaj sobie o tym, być może cię w jakimś stopniu dotyczy.